Nowelizacja Prawa telekomunikacyjnego rozprawi się w końcu z SMS-ami premium
Na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się w ubiegłym tygodniu projekt nowelizacji Prawa telekomunikacyjnego, autorstwa Ministerstwa Cyfryzacji. W głównej mierze dotyczy zmian w procesie zawierania umów operatorów z klientami czy formie prezentowania prędkości transferów danych, ale w szczególności działalności firm oferujących usługi o podwyższonej opłacie.
Temat zmiany prawa telekomunikacyjnego w kontekście zwiększonej ochrony abonentów przed niechcianymi SMS-ami o podwyższonej opłacie, pojawił się w wypowiedzi Anny Streżyńskiej na początku lutego. To było właściwie odświeżenie tematu, bo wcześniejsze ustalenia z operatorami nie przyniosły spodziewanego efektu.
Ten problem był już regulowany w 2011 r. w ramach tzw. stołu bez kantów. Z perspektywy czasu widzimy, że ta rynkowa samoregulacja została częściowo wycofana, a nowe podmioty jej nie przestrzegają. Wydaje się, że sytuacja dojrzała do rozwiązania na drodze ustawowej, ponieważ dobro konsumentów musi być wartością nadrzędną.
Czytaj więcej na: http://antyweb.pl
SMS-y Premium – czas się z nimi rozprawić
Ministerstwo Cyfryzacji proponuje zmianę prawa w taki sposób, by abonent mógł się w pełni uchronić przed SMS-owymi oszustwami.
SMS-y Premium to jedno z najchętniej wykorzystywanych narzędzi przez oszustów. Wystarczy zachęcić nieświadomego użytkownika do wysłania wiadomości i już pieniądze lecą na konto. Walkę z tym postanowiło podjąć Ministerstwo Cyfryzacji.
Ministerstwo Cyfryzacji vs SMS-y Premium
Resort, na którego czele stoi Anna Streżyńska, ma kilka pomysłów na to, jak zmniejszyć problem wyłudzeń za pomocą SMS-ów Premium. Jednym z nich jest danie abonentom prawa do (nieodpłatnego) ustalenia limitu środków na usługi premium w danym okresie rozliczeniowym. Domyślnie będzie to 35 złotych miesięcznie, ale klient ma mieć możliwość zmiany tej kwoty, w tym zmniejszenie jej do poziomu „0”, co będzie oznaczało stuprocentową ochronę…
Czytaj więcej na: http://www.benchmark.pl
Unia niech lepiej zostawi w spokoju Google i Androida. Oto dlaczego
Otwartość Androida to rzecz jasna sporo zalet, ale należy się liczyć także z wadami. Zewnętrzne źródła, z których mogą pochodzić aplikacje są bardzo często wektorami zarażeń złośliwym oprogramowaniem. CopyCat, korzystając z tej możliwości zdołał w zeszłym roku zainfekować 14 milionów urządzeń.
Co ciekawe, „tylko” do 8 milionów uzyskał uprawnienia administratora (tzw. roota), co pozwalało na znacznie szerszy wachlarz dostępnych operacji do wykonania zdalnie na sprzęcie ofiary. CopyCat był przeznaczony do tego, by na urządzeniach mobilnych instalować inne aplikacje oraz wyświetlać inwazyjne reklamy. Jak wspomnieliśmy wyżej, źródłem zarażenia były głównie zewnętrzne repozytoria z aplikacjami dla systemu Android. Google radziło sobie z wykrywaniem CopyCat bardzo sprawnie – właściwie nie było możliwości pobrania tego zagrożenia na swój telefon czy tablet za pośrednictwem sklepu Play.
CopyCat w okresie swojej świetności korzystał z trzech podatności w systemie Android. Wcześniej były one wykorzystywane przez entuzjastów do uzyskiwania dostępu do uprawnień administratora, co pozwalało na jeszcze dalej idące modyfikacje. VROOT, PingPongRoot oraz Towelroot były wykorzystywane zamiennie – w razie, gdyby jedna metoda nie działała, wykorzystywana była inna. W związku z możliwością CopyCata instalowania kolejnych programów poprzez „dopięcie” się do Zygote (procesu w Androidzie odpowiedzialnego za uruchamianie aplikacji) oraz dostarczania użytkownikowi złośliwych reklam, szacuje się, że w ciągu tylko dwóch miesięcy, twórcy zagrożenia zarobili 1,5 miliona dolarów. To naprawdę spora suma…
Czytaj więcej na: http://antyweb.pl